Ephraim Kishon - W tył zwrot, pani Lot!.pdf

(930 KB) Pobierz
Ephraim Kishon
W tył zwrot, pani Lot!
Przełożył
Stanisław Lewański
Wydawnictwo Dolnośląskie
Lecz obejrzała się żona Lota idąc za nim i obróciła się w słup solny.
Genesis XIX, 25
Dziś mogłaby pani Lot obejrzeć się bez obawy. Tam, gdzie niegdyś leżały grzeszne miasta
Sodoma i Gomora, ujrzałaby Izraelskie Zakłady Chemiczne, których jedynym grzechem jest to,
że przynoszą deficyt...
Ephraim Kishon
Wstęp
„Czempion olimpijski w krótkich dystansach literatury” - tak nazywają
go krytycy. Dla wielbicieli jego talentu jest to filozof przebrany za trefnisia.
Art Buchwald mówi o nim: „Drugi najzabawniejszy humorysta jakiego
znam”. No cóż - zapewne znajomości Buchwalda są bardzo rozległe,
ponieważ sam zainteresowany przyznaje szczerze: „Nie znam humorystów
lepszych ode mnie”.
Skromność ta wcale nie jest fałszywa.
Ephraim Kishon pojawił się na świecie w 1924 roku. Gdy ukończył
ćwierć wieku, opuścił swoją węgierską ojczyznę i przybył do Izraela.
Czasami utrzymuje, że przyjmujący imigrantów urzędnik zmienił mu
wówczas węgierskie nazwisko Ferenc Kishont na „lepiej brzmiące po
hebrajsku”. Skądinąd wiadomo, iż przedtem nazywał się Franz Hoffman. Tak
czy owak znany jest powszechnie jako Ephraim Kishon.
Powszechnie - to znaczy przez czytelników mówiących blisko
trzydziestoma językami. Tylko w samej RFN łączny nakład książek Kishona
osiągnął prawie 20 milionów egzemplarzy. Czemu zawdzięcza ten niebywały
sukces? Zamiast odpowiedzi wystarczy chyba lektura choćby kilku w tym
tomie pomieszczonych humoresek.
Do tej pory Ephraim Kishon opublikował 50 książek. Tworzy w języku
hebrajskim („Piszę wprawdzie w języku Biblii, ale Bóg ma lepszą prasę”).
Publikuje zbiory opowiadań, powieści, farsy, regularnie umieszcza swoje
żartobliwe komentarze pod wspólnym tytułem „Chad Gadja” (Jagniątko) w
najpoczytniejszym izraelskim dzienniku „Ma’ariw”. Interesuje się sztuką,
wraz z żoną prowadzi galerię, a niekiedy kręci również filmy. Mieszka
głównie w Tel Awiwie.
„Zawsze gdy odejdzie jakiś przeciętny humorysta, wypisują potem w
encyklopediach, że był to wielki satyryk” - twierdzi autor
W tył zwrot, pani
Lot!
i chociaż podobną opinię trudno uznać za credo literackie, przecież
faktem jest, że wbrew pozorom satyrę traktuje on całkiem poważnie. Ściśle
precyzuje warunki, jakie powinien spełniać pisarz-humorysta („Satyryk
rejestruje głupotę - polityk z niej korzysta”).
Czytelnik polski fenomen Kishona może przyjąć z pewnym
zaskoczeniem. Bo u nas humor żydowski wciąż kojarzy się przede wszystkim
z przedwojennymi szmoncesami - żart to wprawdzie nieco już spatynowany,
nadal jednak bawi. Ponad tą ziemią, na której pozostało więcej kamieni niż
ludu, niby ostatni refleks minionej epoki unosi się on jeszcze w powietrzu,
trwa, przedziwnie jak uśmiech kota z Cheshire...
Tymczasem bohaterowie Ephraima Kishona to postacie z innego
wymiaru. To ludzie żywi i nam współcześni, przechadzający się ulicami
nowoczesnych miast, a nie dawnego Chełma lub Berdyczowa.
Cezura drugiej wojny światowej inaczej odczytywana jest w Polsce,
inaczej zaś na Bliskim Wschodzie, gdzie przed czterdziestoma laty powstało
nowe państwo. Nie wolno też wyciągać zbyt pochopnych wniosków z
powodu nieobecności doświadczenia holocaustu w opowiadaniach Kishona
- w świadomości pisarza tkwi ono bardzo głęboko, lecz to osobny problem.
Zresztą paleta tematów podejmowanych przez Ephraima Kishona mieni
się wszystkimi barwami.
Kishon jest najzupełniej, dosłownie uniwersalny. W rozmowie z
dziennikarzem wyznał: „Nazywają mnie ostatnim żydowskim humorystą.
Mogę być z tego dumny (...), ale to nieprawda. Jestem pierwszym humorystą
izraelskim. To, co piszę, równie dobrze mógłby napisać Czech lub
Szwajcar...”
(„Stern” nr 18 z dn. 28 IV 1983 r.)
Można mieć chyba nadzieję, że niniejsze, pierwsze przybliżenie odbiorcy
polskiemu twórczości Ephraima Kishona spotka się z życzliwym przyjęciem.
Autor wprowadza nas w świat, co tu ukrywać, od co najmniej dwóch
dziesięcioleci dla czytelnika znad Wisły poniekąd egzotyczny. Jeśli jednak
wyłuskamy cały przewrotny sens tych opowiastek z realiów
bliskowschodnich, nieoczekiwanie napotkamy podobne do naszych kłopoty i
radości - te wielkie i te małe - zwykłe, powszednie, prywatne oraz
ogólnocywilizacyjne. I nie wiadomo, gdzie szukać przyczyny tej tożsamości:
czy sprawił to wielostronny talent literacki Kishona, czy raczej parowiekowa
koegzystencja dwóch kultur?
A może, po prostu, na wiele spraw lubimy patrzeć w ten właśnie sposób -
z przymrużeniem oka i przez palce.
W. G.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin