Asbjornsen Ch., Moe J. - Zamek Soria Moria (PL OCR).pdf

(6457 KB) Pobierz
Peter Christen Asbjornsen
Jorgen Moe
ZAMEK SORIA MORIA
baśń norweska
TEOMACZYŁA BEATA HŁASKO
ILUSTROWAŁ MAREK GOEBEL
Krajowa Agencja Wydawnicza
Było raz małżeństwo, które
miało syna imieniem Halvor.
Chłopiec od maleńkości nie chciał
się brać do żadnej pracy, tylko
siedział i grzebał w popiele. Ro­
dzice posyłali go na naukę róż­
nych zawodów, jednakże Halvor
nigdzie dłużej nie popasał, pozos­
tał najwyżej parę dni i uciekał
z terminu do domu, i znowu sie­
dział i grzebał w popiele. Aż któ­
regoś dnia zjawił się pewien szy­
per, który zapytał, czy Halvor
miałby ochotę popłynąć z nim na
morze i poznać obce kraje. Ow­
szem, na to Halvor miał ochotę,
toteż nie kazał na siebie długo
czekać.
Dokąd pożeglowali, tego nie
wiem, ale w końcu zerwała się
straszna burza, a kiedy przeminę­
ła i morze znowu się uspokoiło,
nie wiedzieli, gdzie się znajdują;
zniosło ich ku obcym brzegom,
których nikt z załogi nie znał.
Kiedy zaś nastała taka cisza, że
i piórko by nie drgnęło, a oni stali
w miejscu, Halvor poprosił szypra
o pozwolenie zejścia na ląd, bo
wolał się przejść, niż leżeć lub
spać.
- Czy sądzisz, że możesz po­
kazać się ludziom, nie mając nic
innego prócz tych łachmanów,
które nosisz na grzbiecie? - spytał
szyper.
Halvor jednak uparł się przy
swoim i w końcu uzyskał pozwo­
lenie, miał jednak wrócić na po­
kład, gdy tylko wiatr znowu po­
wieje. Poszedł więc, a ląd ten był
piękny, wszędzie gdzie chłopak
się obrócił, widział rozległe pola
i łąki, ale nigdzie ani jednego
człowieka. Nagle wiatr powiał,
lecz Halvor uznał, że za mało wi­
dział, miał ochotę pójść dalej,
przekonać się, czy spotka ludzi.
Po chwili doszedł do szerokiej
drogi, tak równej, że można by
po niej toczyć jajko. Halvor po­
szedł tą drogą, a gdy wieczór za­
padał, ujrzał daleko, daleko wiel­
kie zamczysko, od którego biła
łuna światła. Szedł cały dzień, ale
nie zabrał z sobą jedzenia, toteż
był porządnie głodny; a im bar­
dziej zbliżał się do zamku, tym
większy strach go ogarniał.
Ogień płonął w zamkowej ku­
chni, Halvor wszedł do środka,
i dopiero ujrzał, jak była wspania­
ła, nigdy tak wspaniałej kuchni
nie widział; naczynia były ze złota
i srebra, ale człowieka ani śladu.
Halvor czekał chwilę, a kiedy nikt
się nie zjawił, podszedł do jakichś
drzwi i otworzył je; w komnacie
siedziała księżniczka i przędła na
wrzecionie.
- Niemożliwe! - zawołała. -
Czyżby zjawiła się tutaj chrześci­
jańska dusza? Oddal się jednak,
jeśli nie chcesz, żeby troll cię po­
żarł, bo tu mieszka troll o trzech
głowach.
- Dla mnie niechby miał
i cztery, chętnie go zobaczę - po­
wiedział chłopak - nie zrobiłem
nic złego, ale daj mi jeść, bo stra-
szniem głodny.
Kiedy Halvor pojadł do syta,
księżniczka prosiła, aby spróbo­
wał zamachnąć się mieczem, któ-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin