Kirst H.H. - Rozmowy z moim psem Antkiem.pdf

(2587 KB) Pobierz
C?tigotm ip^pjanótko,
a
IBrogi $r$jamlu,
jest to rocznik poświęcony psu, składający się z 52 rozmów,
po jednej na tydzień. Napisany został dla ludzi, którzy lubią
zwierzęta, domowe czy rodzinne, bez różnicy.
Mogą się do nich zaliczać tak samo koń czy osioł, jak pies
i kot, albo ptaki, chomiki i co tam jeszcze łazi czy fruwa. Tyl­
ko jedna sprawa jest rozstrzygająca: kto raz przyjął do siebie
takie zwierzę, musi z nim żyć tak długo, dopóki ono będzie
żyło.
Za zwierzę się odpowiada. Trzeba się nim zajmować. Im
bardziej intensywnie się to robi, tym więcej daje to szczę­
ścia. Zarówno człowiekowi, jak i zwierzęciu. Zwłaszcza
w tych godzinach, kiedy wydaje nam się, że potrafimy roz­
mawiać ze zwierzętami. Można im wszystko powiedzieć;
i wiadomo, że nas rozumieją. Takie życie ze zwierzętami ob­
fituje w przeżycia, których utrwalanie może się okazać źró­
dłem radosnych wspomnień.
Drodzy Przyjaciele! W tej oto książce przez cały rok, raz
na tydzień, utrwalałem jedną rozmowę z moim psem Ant­
kiem.
Skoro już przespacerowaliście z nami jed en psi rok
w biografii Antka i przekonaliście się, jak można prowadzić
rozmowy z psem, radzę wam, abyście spróbowali robić to
samo. Wtedy życie z psem, z dowolnym zwierzęciem, przy­
niesie wam mnóstwo radości.
IPnsij
Shius: $rUmut l\trst
7
jllatp Ust gotic>
t>
Imię:
Antek. Jest to coś w rodzaju pseudonimu artystycznego.
Przez swoich nazywany Muckel.
Data urodzenia:
Nieznana. W okresie, gdy wygłaszał te wypowiedzi, Antek
liczył sobie jakieś osiem lat.
Zawód:
Towarzysz człowieka.
Rasa:
Nowofundlandczyk o wymiarach nadludzkich. Tak uważa
jeden z jego ludzkich przyjaciół. W opinii weterynarza: pu­
del średniej wielkości.
Znaki szczególne:
Niewzruszona cierpliwość. Z wyglądu nieco zdziczały, ale
wyszukana osobowość. Rzec by można: indywidualność.
Narodowość:
Bez żadnej, choć urodzony w Bawarii.
.
9
Te rozmowy
powstały w czasie spacerów:
po Monachium, Rzymie i Sewilli,
w górach Bawarii,
w Prowansji, wśród wzgórz Tessin
i w Feldafing nad jeziorem Starnberg.
Ich sprawcą był mój pies Antek.
I
adaję sobie nieraz pytanie — powiada Antek —
czym właściwie jesteśmy dla was ludzi my, zwie­
ź ć
rzęta, a zwłaszcza psy?
— Na coś takiego — mówi jego przyjaciel — nie
ma jednoznacznej odpowiedzi. Niektóre psy to symbol po­
zycji społecznej. Chodzą w aksamitach i jedwabiach.
— Co uniemożliwia im nawet zadarcie tylnej łapy — wy­
jaśnia fachowo Antek. — Znam tych nieszczęśników. Mają
taki udręczony wyraz pyska.
— A innych, że tak powiem, trzyma się na łańcuchu. Mu­
szą pilnować ludzkiego majątku.
— To też znamy — powiada Anton. — Bo uważa się, że
jak jesteśmy psami, to już można z nami robić, co się komu
podoba. Prawie jak z ludźmi.
1
-
r
13
en człowiek mówi do mnie: „Wynoś się, bo śmier-
/ I
dzisz!”
— Nieraz i tak bywa — powiada przyjaciel. — Na
przykład ze względów trawiennych, albo jak się
zdarzy w coś wdepnąć.
— No pewnie — odpowiada mu Antek. — Zdarza się. Ale
nie tylko psom! Człowiek też śmierdzi czasem, jak cholera.
Ale żaden pies mu z tego powodu nie powie: „Wynoś się!”
\
J
15
Zgłoś jeśli naruszono regulamin