2. Odrodzenie Spuregon.odt

(54 KB) Pobierz

3. Odrodzenie z Wody i Ducha – czym tak naprawdę jest

 

Kazanie wygłoszone w niedzielny poranek, 3 maja 1857 roku przez wielebnego  C.H. Spurgeona, w sali koncertowej, w Royal Surrey Gardens

 

Jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego – Jana 3:3

 

              W codziennym życiu nasze myśli najbardziej pochłonięte są rzeczami najbardziej niezbędnymi dla naszej egzystencji. Nikt nie narzeka, gdy temat cen chleba często gości na ustach ludzi w czasach niedostatku, bowiem wszyscy czują, że ma on ogromne znaczenie dla ogółu mieszkańców. Nie szemrają więc, choć nieustannie słyszą ostentacyjne przemówienia i wielokrotnie czytają artykuły w gazetach o tej samej treści.

              Muszę więc zastosować ten sam argument by przedstawić wam dziś rano kwestię odrodzenia. Ma ono ogromne i niepodważalne znaczenie. Stanowi istotę ewangelii. Jest elementem, z którym zgadza się większość chrześcijan, owszem, wszyscy, którzy są nimi w szczerości i prawdzie. Jest to temat, który tkwi u podstaw zbawienia. Stanowi on fundament naszej nadziei na niebo. Podobnie jak z ostrożnością podchodzimy do budowy fundamentów, tak też powinniśmy z całą starannością badać, czy naprawdę narodziliśmy się na nowo i czy dzieło odrodzenia ma w nas pewne podstawy, które wystarczą na całą wieczność. Wielu osobom wydaje się, że są odrodzeni, a w rzeczywistości jest inaczej. Dobrze więc jeśli będziemy często samych siebie badać, a obowiązkiem duchownego jest poruszać tematy, które do takiego badania skłaniają i zachęcają do zgłębiania własnego serca i przenikają nerki synów ludzkich.

              Aby od razu rozpocząć, najpierw poczynię kilka uwag na temat nowego narodzenia. Po drugie, wspomnę co oznacza niemożność ujrzenia Królestwa Bożego, gdyż nie narodziliśmy się na nowo. Potem zaś pójdę dalej i powiem dlaczego „jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego, a zanim zakończę, jako Boży ambasador przeprowadzę krótką debatę z człowiekiem.

              Po pierwsze więc przystępuję do omówienia ODRODZENIA. Aby je wyjaśnić, muszę najpierw zwrócić waszą uwagę na zastosowaną przenośnię. Powiedziane jest, że człowiek musi narodzić się na nowo. Nie mogę lepiej tego zilustrować jak przy pomocy przykładu. Przypuśćmy, że w Anglii uchwalono ustawę, iż wstęp na dwór królewski, preferencje we wprowadzaniu na urząd i wszelkie przywileje narodowe, mogą być udzielane wyłącznie osobom, które się w niej urodziły. Przypuśćmy, że przyjście na świat w tym kraju stanowi sine qua non, oraz że bardzo konkretnie ustalono, iż bez względu na to czego dany człowiek potrafi dokonać lub kim jest, jeśli nie przyszedł na świat jako poddany Anglii, nie może stanąć przed obliczem monarchini oraz nie wolno mu korzystać z honorariów, ani urzędów państwowych, ani żadnych obywatelskich przywilejów. Sądzę, że jeśli założymy taką sytuację, będę mógł zilustrować różnicę między przemianą i reformą, której człowiek sam się poddaje, a prawdziwym dziełem odrodzenia.               Załóżmy również, że niektórzy ludzie, np. indianie, przybywają do naszego kraju i usiłują zdobyć przywileje obywatelskie dobrze wiedząc, że zasada jest absolutna i nie może ulec zmianie, oraz że miejscowy poddany musi się tutaj urodzić. W przeciwnym wypadku nie może z nich korzystać. Przypuśćmy, że mówi: Zmienię swoje nazwisko, przyjmę angielskie imię. Został mi nadany wzniośle brzmiący tytuł wśród Siuksów. Nazwano mnie synem Wielkiego Zachodniego Wiatru, ale przyjmę imię angielskie, nazwę się po chrześcijańsku i zostanę brytyjskim poddanym. Czy to mu otworzy drzwi? Ujrzysz go, jak przybywa do bram pałacu, prosząc o pozwolenie wejścia. Powie: Przyjąłem angielskie imię”. Ale czy jesteś urodzonym Anglikiem? Nie odpowie. Bramy więc zostaną przed tobą zamknięte, gdyż prawo jest niepodważalne. Chociaż byś nawet nosił nazwisko samej rodziny królewskiej, jeśli się tutaj nie urodziłeś, musisz pozostać na zewnątrz.

Przykład ten dotyczy wszystkich obecnych na tej sali. Niemal każdy z nas jest z nazwy chrześcijaninem. Mieszkając w Anglii byłoby dla ciebie hańbą za niego się nie uważać. Nie jesteś poganinem, ani niewiernym, ani Żydem, ani muzułmaninem. Uważasz, że nazwa chrześcijanin jest dla ciebie zaszczytna, więc ją przyjąłeś. Chcę cię jednak zapewnić, że sama nazwa nie świadczy o chrześcijańskiej naturze, oraz że urodzenie się w chrześcijańskim kraju i zaliczanie się do wyznawców chrześcijańskiej religii na nic się zda, jeśli czegoś nie dodamy narodzenia się na nowo jako poddany Jezusa Chrystusa.

              Indianin jednak powie: „Jestem gotów wyrzec się mojego stroju i stać się Anglikiem w ubiorze. Przyodzieję się zgodnie z najnowszą modą. Nie zauważycie żadnej różnicy. Czyż nie będę mógł wtedy, przystrojony w dworską szatę i ubrany zgodnie z wymaganiami etykiety, stanąć przed Jej Wysokością? Zdejmę pióropusz, nie będę potrząsał tomahawkiem i wyrzeknę się mojego przyodziewku. Na zawsze zrezygnuję z mokasynów. Jestem Anglikiem zarówno z ubioru jak i imienia. Podchodzi wówczas do bramy, ubrany jak jeden z naszych rodaków. Wrota jednak zamykają się przed nim, gdyż prawo wymaga, by urodził się w naszym kraju. Bez tego, jak by się nie ubrał, nie może wejść do pałacu. Iluż to z was nie tylko nosi imię chrześcijanina, lecz przyjęło chrześcijańskie zwyczaje! Uczęszczacie do swoich kościołów i kaplic, chodzicie do domu Bożego, troszczycie się by w waszych rodzinach przestrzegano jakiejś formy religijności. Waszym dzieciom wcale nie brak sposobności by słyszeć imię Jezus! To wszystko jest dobre. Niech Bóg broni bym wypowiedział cho...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin