04. Malowany czlowiek - Pustynna włócznia - Brett V.Peter.txt

(872 KB) Pobierz
PETER V. BRETT



PUSTYNNA

WĹĂ“CZNIA

KSIÄGA II

PRZEĹOĹ»YĹ

MARCIN MORTKA

fabryka słów

LUBLIN 2010

NSB 2010



15



Opowieść Maricka

333 ROK PLAGI, ZIMA

Gdy jeźdźcy odnaleźli uchodźców, panowały już całkowite ciemności. Była ich piątka, dokładnie tak, jak mówiła zrozpaczona kobieta. Stali w zaimprowizowanym runicznym kręgu otoczonym przez hordy otchłańców. Ogniste demony ziały płomieniem, a ich wichrowi kuzyni co rusz nurkowali z nieba, wsparł ich nawet ogromny demon skalny.

Za każdym razem, gdy któryś uderzył i runy rozjarzały się blaskiem, Rojer widział

szczeliny w barierze, na tyle szerokie, że demon dałby radę się przecisnąć. Dwóch młodych mężczyzn próbowało odpędzić potwory widłami, a para starszych ludzi zajmowała się tym, co bez wątpienia opóźniło ucieczkę nielicznej grupki. Młoda kobieta właśnie rodziła dziecko.

Naznaczony warknął i popędził ogiera, znów wyprzedzając resztę. Odrzucił szatę, opadła na ziemię daleko za nim. Gared i pozostali Rębacze z rykiem rzucili się do boju, wznosząc w galopie runiczne topory.

Naznaczony nakierował Nocnego Tancerza prosto na skalnego demona. Wzmocnione runami stalowe szpice, przyspawane do pancerza chroniącego koński łeb, aż zaskwierczały od magii, przebijając czarne łuski na brzuchu otchłańca. Demon został odrzucony, a Naznaczony zeskoczył z siodła, złapał stwora za róg i tłukł pięściami w runicznych rękawicach po gardzieli, aż przeciwnik w końcu padł.

Naznaczony zaś poderwał się w okamgnieniu, dopadł ognistego demona i oderwał mu żuchwę. W tej samej chwili między otchłańce wpadli Rębacze, przechwytując ogniste splunięcia runicznymi tarczami i rąbiąc demony niczym bale drewna.

Wonda i pozostałe łuczniczki włączyły się do bitwy. Zatrzymały wierzchowce kilkadziesiąt jardów za walczącymi, ściągnęły z pleców broń i wycelowały w górę. Wkrótce zaświstały pierwsze strzały i wichrowe demony jeden po drugim zaczęły spadać z nieba, z ich skórzastych ciał sterczały lotki pocisków.

Rojer ześlizgnął się z siodła i pozostawił konia przy wierzchowcach łuczniczek. Ruszył

pędem do niewielkiego kręgu, grając już w biegu. Podobnie jak wykonany przez Leeshę Płaszcz Ślepoty, muzyka czyniła go stosunkowo niewidzialnym dla otchłańców i bez przeszkód przemknął przez ich szeregi. Chwilę później znalazł się już wewnątrz kręgu i natychmiast zaczął

wygrywać ostre, zgrzytliwe dźwięki, by odegnać demony precz.

Młoda kobieta wrzeszczała ze strachu, widząc walczących i czarną juchę otchłańców bryzgającą w nocnym powietrzu. Jej rodzice starali się zapewnić córce wygodę, jednakże widać było po ich niezdecydowanych ruchach, iż nie mają pojęcia, co robić przy porodzie.

– Ona potrzebuje pomocy! – wykrzyknął Rojer. – Musimy ją zabrać do Zielarki!

Naznaczony oderwał się od demonów, które związał walką, i w jednej chwili znalazł się u boku Rojera. Odziany był jedynie w przepaskę biodrową, a jego wytatuowane ciało zbryzgane było demonią posoką. Rizończycy cofnęli się ze strachem, ale targana boleściami dziewczyna nawet go nie zauważyła.

– Pędź po moją sakwę z ziołami – polecił skrzypkowi, po czym klęknąwszy przy rodzącej, zbadał ją z zaskakującą delikatnością. – Odeszły jej wody, a skurcze są coraz częstsze. Nie ma czasu na poszukiwanie Zielarki.

Rojer podbiegł do Nocnego Tancerza, ale owładnięty szałem bitewnym rumak miotał się dziko, wbijając parę ognistych demonów w śnieg i błoto. Minstrel narzucił swój płaszcz na ramiona i znów ujął skrzypce. Jego szczególna magia działała w tym samym stopniu na demony co na zwierzęta, nie trzeba było długo czekać, by rumak się uspokoił, a Rojer mógł pospiesznie ściągnąć sakwę z ziołami.

Bezzwłocznie przyniósł ją Naznaczonemu, który bez chwili wahania zaczął je ucierać i mieszać z wodą. Rodzice rodzącej trzymali się z daleka, przyglądając mu się z przerażeniem, a tymczasem Rębacze szerzyli zniszczenie wśród demonów.

– Czy ty w ogóle wiesz, co robisz? – zapytał nerwowo Rojer, gdy Naznaczony ostrożnie wlewał miksturę w usta jęczącej kobiety.

– W trakcie szkolenia na Posłańca przez sześć miesięcy uczyłem się u Zielarki – odparł. –

Widziałem, jak to się robi.

– Widziałeś? – zapytał Rojer.

– Co, a może sam chcesz się tym zająć? – Naznaczony zmierzył go ostrym spojrzeniem.

Rojer pobladł i pokręcił głową. – To bierz te swoje cholerne skrzypki i graj, żeby przynajmniej demony dały nam spokój.

Rojer posłusznie złapał za smyczek.

Kilka godzin później, gdy odgłosy bitwy wreszcie ustały, ciszę nocy przerwał głośny płacz dziecka. Rojer spojrzał na rozwrzeszczane maleństwo i uśmiechnął się.

– Teraz to już się nie wyprzesz, gdy ludzie będą cię nazywać Wybawicielem – oznajmił.

Naznaczony spojrzał nań krzywo, ale Minstrel tylko się roześmiał.



***

Leesha niosła parującą tacę po schodach tawerny Smitta, a jej serce biło szybko i nerwowo.

Pomysł oddania się Marickowi, którego rzeczywiście uważała za przystojnego i inteligentnego, przyszedł jej już dwukrotnie do głowy, ale za każdym razem w kluczowym momencie rezygnowała. Nie mogła się bowiem oprzeć wrażeniu, że Posłaniec przedkłada własne potrzeby nad jej, o ile w ogóle jej potrzeby dla niego istniały.

Lecz matka miała rację. Zresztą należało przyznać, że w podobnych sprawach często miewała rację, nawet jeśli wykorzystywała swą wiedzę tylko po to, by docinać innym.

Leesha miała już dosyć życia w samotności, a w głębi serca czuła, że Arlen nigdy tej pustki nie wypełni. Po raz kolejny pożałowała, że nie zastąpił go Rojer, lecz wiedziała, że to absolutnie niemożliwe. Kochała Minstrela, ale nie pociągał jej, nie umiała wyobrazić ich sobie razem w łóżku. Marick zaś udowodnił ludziom z Fortu Rizon, że jest mężczyzną, na którego można liczyć w chwili próby. Być może nadszedł czas, by zapomnieć o jego błędach z przeszłości.

Leesha wygładziła suknię i zaraz poczuła się głupio. Odepchnęła to uczucie i zapukała do drzwi.

– Tak? – zapytał Marick, otwierając. Nie miał na sobie koszuli, a jego skóra była mokra, właśnie wyszedł z gorącej kąpieli w balii. Na widok Leeshy szeroko otworzył oczy.

– Nie chciałam ci przeszkadzać – powiedziała. – Pomyślałam sobie, że może zjadłbyś coś ciepłego Przed snem.

– Ja... Znaczy się tak, dziękuję! – Marick złapał tunikę i naciągnął na grzbiet. Leesha taktownie odwróciła wzrok, ale przed oczami nadal miała jego muskularne ciało.

Posłaniec wziął od niej tacę i odłożył na niewielki stolik przy łóżku, głęboko wciągając zapachy potraw. Uniósł pokrywkę i ujrzał porcję soczystego mięsa z ostro przyprawionymi ziemniakami i ugotowanymi na parze warzywami.

– Wkrótce w Zakątku zrobi się krucho z jedzeniem – rzekła Leesha. – Lecz zapasy Smitta wystarczą jeszcze na tę noc.

– Po prawie dwóch tygodniach spania w śniegu już samo łóżko wydaje się królewskim darem – odparł Marick. – To zaś wygląda mi na prezent od samego Stwórcy!

Z zapałem zabrał się do pałaszowania, a Leesha odkryła, że przyglądanie się, jak mężczyzna pochłania posiłek, który osobiście przygotowała, sprawia jej osobliwą przyjemność.

Mgliście pamiętała podobne odczucie z czasów, gdy byli sobie przyrzeczeni z Garedem i kiedy po raz pierwszy przygotowała mu posiłek, teraz odniosła jednak wrażenie, że wszystko to miało miejsce sto lat temu, zgoła w innym życiu.

– Pyszne było – oznajmił Marick, ocierając usta rękawem.

– To tylko skromne podziękowanie za to, czego dokonałeś – odparła Leesha. –

Przywiodłeś tych ludzi do bezpiecznego miejsca. Pomogłeś im, gdy znaleźli się w prawdziwej potrzebie.

– Chociaż ciebie zawiodłem? – zapytał.

Leesha spojrzała na niego ze zdziwieniem.

– Rok temu, gdy dowiedziałaś się, że w Zakątku szaleje choroba, i natychmiast musiałaś wracać do domu, zażądałem... Zażądałem nieuczciwej ceny za swoje usługi.

– Marick... – zaczęła łagodnie Leesha.

– Nie, daj mi dokończyć. Gdy jechaliśmy do Angiers, byłem w tobie zadurzony po uszy.

Ba, sądziłem nawet, że przed upływem roku będziemy razem niańczyć dzieci. Ale wtedy w namiocie, gdy nie mogłem... No, nie mogłem być mężczyzną przy tobie, ja...

– Marick... – odezwała się ponownie Leesha.

– Myślałem, że oszaleję – ciągnął Posłaniec. – Poczułem, że muszę wyjechać gdzieś daleko, jak najdalej od ciebie, ale gdy tak uczyniłem, okazało się, że nadal nie mogę przestać o tobie myśleć, nawet gdy... Gdy spałem z innymi kobietami.

Odwrócił wzrok.

– Lecz gdy ujrzałem cię znowu – ciągnął – poczułem, że coś się we mnie burzy. Chciałem zatuszować tamte niepowodzenia, i to jak najszybciej, zanim coś mi znowu przeszkodzi.

Potraktowałem cię niesprawiedliwie i przykro mi z tego powodu.

Leesha położyła mu dłoń na ramieniu.

– Nie jestem dzieckiem – powiedziała. – Jestem za to wszystko odpowiedzialna w tym samym stopniu co ty.

W jej słowach było więcej prawdy, niż się domyślał, lecz Leesha poczuła wstyd i przerażenie z powodu tego, co zrobiła. Wtedy, na trakcie, wydawało jej się, że postępuje słusznie i cnotliwie, lecz w rzeczywistości podała Marickowi zioła dla własnej wygody, nie przejmując się, że...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin