Historyczne Bitwy 027 - Chocim 1621 - L. Podhorodecki.pdf

(3898 KB) Pobierz
Ż A Ł O S N A POSTAĆ O J C Z Y Z N Y "
Jesienią 1620 r. całą Rzeczpospolitą poraziła straszliwa wieść:
„Wojsko koronne zniesione doszczętnie w Wołoszech (tj. Moł-
dawii —
przyp. L.P.),
hetman wielki zabity, hetman polny
w jasyrze. Orda tatarska wpadła w granice koronne!" Trybun
opozycji szlacheckiej, wojewoda sandomierski Zbigniew Ossoliń-
ski, zapisał wtedy w
Pamiętniku:
„Praeceps consilium (nieubła-
gane przeznaczenie) pokarało, tak i nas po ich (wojska koronne-
go —
przyp. L.P.)
zgubie niewypowiedzianie zamieszawszy
i niesłychanymi trwogami wszystką prawie Koronę napełniw-
szy, do niewymownych szkód, a ledwie nie do ostatniego zni-
szczenia, przywiodło. Skinderbasza (Iskender pasza, bejlerbej
oczakowski —
przyp. L.P.)
albowiem z Gałgą tatarskim (kałgą
sułtanem
l
, Dewletem Gerejem —
przyp. L.P.)
tak niespo-
dziewaną, sławną wiktoryją z naszych otrzymawszy, bo choć
nie wielkie wojska porazili, lecz że w nim oba hetmany, sławne
pułkowniki, przednie rycerze et florem militiae (i kwiat wojska)
Ukrainy, pobili, powiązali, jako na naszą stronę serca wszyst-
kich na ten czas upaść musiały, tak tam tym poganom niezbęd-
ne serca wielkie na nas uczyniły, co i skutkiem zaraz się pokaza-
ło, Skinderbasza abowiem, skalawszy trup hetmana starego
Sułtan kałga — następca tronu na Krymie, zarządca prawej, wschodniej,
części państwa i dowódca prawego skrzydła armii.
1
i głowę mu uciąwszy, na kopii onę nieść przed sobą kazał i co
przedniej szych więźniów dostawszy, z wielkim tryumfem do
Teginy (Tehinii, późniejszych Bender w Besarabii —
przyp-
L.P.)
się wracał"
2
.
Dalej wojewoda sandomierski ubolewał nad stratą tylu zna-
komitych paniczów i żołnierzy, pognanych w niewolę tatarską
oraz informował, że wodzowie krymscy wpadli z wojskiem na
Pokucie, „na nieostrożnych obywateli, z żonami, z dziećmi
w domach ich zastawając, ogniem i plądrowaniem wszystko
niszcząc, a iż strach wielki w naszych miecza im gołego nie uka-
zował, chodzili swobodnie głęboko w ziemię niezliczonym plo-
nem (tj. łupem —
przyp. L.P.)
się obciążając, który składając
w Wołoszech, po kilkakroć się wracali, na lwowskie mury i wały
z wrzaskiem wielkim nadbiegać ważyli, wszystką okolicę naoko-
ło opalając. Taka na ten czas żałosna była postać Ojczyzny na-
3
szej mizernej..." .
Smutne miał przenosiny młodej żony do domu syn wojewo-
dy Jerzy, który właśnie po niedawnym hucznym weselu
w Warszawie zjeżdżał do ojcowskiej darowizny, Ossolina. Po
drodze doszła go wieść o tragedii wojsk Żółkiewskiego nad
Dniestrem, która „nie tylko Ojczyznę wielce potrwożyła i nie-
mal na ostatni hak przywiodła, ale i mnie groch, jak mówią,
skwasieła". Gdy teściowa przywiozła mu żonę do Ossolina, „tam
tydzień w smutnym z nieszczęścia publicznego weselu strawiw-
szy, wrócieła się matka żony mojej do Uchań, ostatni raz ze mną
się pożegnawszy, ja zaś z żoną jechałem do Stanisławowa,
a stamtąd do Warszawy, na sejm"
4
. Nie miał czasu młody wo-
jewodzie, by cieszyć się wdziękami nowo poślubionej małżonki
(była nią Izabela z Daniłowiczów). Czekały go obowiązki wobec
Ojczyzny.
Gdy do przebywającego w Ujazdowie Zygmunta III dotarła
wieść o pogromie wojsk polskich, ten „zwołał nas sekret-
Z. O s s o l i ń s k i ,
Pamiętnik,
oprać, i wstępem opatrzy! J. D ł u -
g o s z , Warszawa 1983, s. 127.
*
3
Tamże,
s. 127—128.
4
J.
Ossoliński,
Pamiętnik,
oprać, i wstępem poprzedził
S. C z a p l i ń s k i , Warszawa 1976, s. 95.
2
nie — pisał podkanclerzy litewski Albrycht Stanisław Radzi-
wiłł — jako to biskupa łuckiego, podkanclerza Lipskiego, kaszte-
lana kamienieckiego Górskiego, sekretarza wielkiego i mnie czwar-
tego. Czytane były listy o klęsce wojska naszego, do jakiej przy-
czyny pierwszy raz było rozproszone, na koniec opisanie całej
bitwy, o śmierci hetmana i .uprowadzeniu w niewolę tylu zna-
komitych mężów. Wtedy widziałem pierwszy raz łzy płynące
z oczu królewskich"
5
. Zygmunt III niełatwo ulegał wzrusze-
niom. Tym razem miał jednak powód do żalu, zginął bowiem
jego najbliższy współpracownik, znakomity wódz, zdobywca
Moskwy, opoka Rzeczypospolitej, a wraz z nim przepadło do-
borowe wojsko koronne.
Dlaczego po tylu latach pokojowego współistnienia, a nawet
przyjaznego współżycia, doszło do wybuchu wojny polsko-tu-
reckiej? Dlaczego tryumfująca w kilku ostatnich wojnach, potę-
żna — wydawało się — Rzeczpospolita poniosła tak straszliwą
klęskę? Na te i podobne pytania od dawna usiłują dać odpo-
wiedź historycy. A odpowiedź ta wcale nie jest prosta i dlatego
do dziś trwają na ten temat spory i polemiki wśród badaczy.
Spróbujmy więc je podsumować.
' W ciągu X V I w. stosunki polsko-tureckie układały się dość
różnie, ale na ogół poprawnie, momentami nawet przyjaźnie.
Co prawda pod koniec XV w. nastąpił wyraźnie wzrost niebez-
pieczeństwa ze strony Imperium Osmańskiego, prowadzącego
politykę ekspansji na Bałkanach oraz w basenie Morza Czarne-
go, i dyplomacja polska przystąpiła do montowania koalicji an-
tytureckiej, ale w 1501 r. oba państwa zawarły ze sobą rozejm
i pokój został utrzymany. Głównym wrogiem Turków w Euro-
pie stało się w X V I w. państwo Habsburgów i przeciw niemu
sułtanowie skierowali kilkakrotnie swe potężne armie, osiągając
w wojnach o Serbię i Węgry liczne sukcesy. Silne wśród szlach-
ty polskiej nastroje antyhabsburskie, widoczne zwłaszcza
w okresie rywalizacji Jagiellonów z rodem cesarskim o Węgry
' A . R a d z i w i ł ł ,
Rys panowania Zygmunta III,
„ A t h e n e u m " 1848, z. 4,
s. 25-26. Data dzienna otrzymania wiadomości o klęsce mylna. Wojska koronne
zostały rozbite 6 października. Radziwiłł nie mógł dowiedzieć się o tym
29 września.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin